Homo Homo
77
BLOG

Struktura formalna STW a badania przyrody cz.2

Homo Homo Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

#Nigdy nie byłem gołosłowny, więc i tym razem przeprowadzę dowód na słuszność moich twierdzeń#

Tymi słowami zakończyłem swoją ostatnią notkę poświęconą STW.

I cóż takiego ja zamierzam dowieść? Bardzo trywialną rzecz: eine, jak przedstawiciel fizykalistów i całego środowiska naukowego jest manipulantem i bezczelnym kłamcą.

Już siedem lat temu sugerował czytelnikom, że ja zakwestionowałem aksjomat będący fundamentem Szczególnej Teorii Względności (STW), który on wyraża w ten sposób:

#Maksymalną prędkością rozchodzenia się oddziaływań fizycznych jest prędkość światła (fal elektromagnetycznych) w próżni.#

Fajnie jest sformułowany ten aksjomat. Każdy normalnie, logicznie myślący człowiek ma obowiązek zakwestionować go "na dzień dobry" i powodów ku temu jest kilka.

1. Światło jest w nim zdefiniowane jak pewna ilość fal elektromagnetycznych (a więc pewne spektrum). Fale te różnią się przenoszonymi energiami i częstotliwościami, a więc muszą się różnić prędkościami.

2. Fizykaliści nigdy nie przeprowadzili eksperymentu, który sfalsyfikowałby ten aksjomat.

3. Od czasów Maxwella uważa się, że prędkość światła i prądu są równe, gdyż jedno i drugie uważa się za fale elektromagnetyczne, a to jest kłamstwo, bronione przez takich jak eine rękoma i nogami.

Czego jest warte tłumaczenie rezultatu osiągniętego w eksperymencie polegającym na pomiarach prędkości neutrin w eksperymencie "Opera" w akceleratorze pod Genewą.

Pomyślcie sami – zainwestowano miliardy dolarów, zatrudniono kilkaset naukowców z całego świata, n razy sprawdzono rezultat przed ogłoszeniem sensacyjnego wyniku pomiarów udowadniających, że neutrina poruszają się szybciej niż prędkość światła, a następnie zamieścić sprostowanie bez żadnej dyskusji naukowej – uzyskano "fałszywy" wynik pomiarów, gdyż jedna z wtyczek była źle włączona.

Jeszcze lepsze wytłumaczenie znaleziono dla wyjaśnienia eksperymentu polegającego na tunelowaniu kwantowym fotonów światła, którymi zabawiają się G. Nimtz i A. Stahlhofen na Uniwesytecie w Koblencji (2007).

Uczeni ci podali informację, że fotony w tym zjawisku poruszają się z prędkościami pięć razy większymi od prędkości światła c.

W pierwszym momencie konsternację i szok przeżyli tacy jak eine, czy boson (czytaj. bufon) i te miernoty, które tworzą stado klakierów dookoła takich jak oni (deda, unukalhai, t. Tumański, Ludwiczek69, etc.).

Gdy przeszedł pierwszy wstrząs, ruszyli do akcji odwetowej, i bez przeprowadzenia jakiegokolwiek eksperymentu wypełnili informacyjną przestrzeń najgłupszym z możliwych wytłumaczeń:

 

Nieporozumienie w tej informacji pomiędzy mediami a autorami polegało na tym, że fizycy uzyskali przy tunelowaniu kwantowym, prędkość fazy promieniowania dużo większą (5 razy) od prędkości c, która jest wartością prędkości grupowej. Różnica między tymi rodzajami prędkości promieniowania jest dosyć zasadnicza: prędkość fazy nie jest związana z transportem energii-pędu pola(a tym samym z przekazem informacji) i już przed Einsteinem wiedziano, że ta prędkość może być większa od prędkości c.

Niech mi ktoś odpowie na takie pytania:

1. Jak zmierzono prędkość fazową w danym eksperymencie? Kto i kiedy przeprowadził eksperyment falsyfikujący?

2. Jakim przyrządem zmierzono prędkość fazową, jeżeli prędkość fazowa nie jest związana z transportem energii-pędu (a tym samym przekazem informacji)?

Całe życie starałem się zrozumieć skąd się biorą takie durne wytłumaczenia, których celem jest zabełkotanie prawdy, która jednoznacznie wskazuje na to, że fizyka teoretyczna skończyła się na Maxwellu.

Byłem przekonany, że tym zajmuje się grupa profesjonalnych fizykalistów-cerberów (eine), których zadaniem jest blokowanie jakichkolwiek inicjatyw zmierzajych do odbrązowienia Einsteina i kliki relatywistów (jeśli to słowo cokolwiek znaczy).

Aż tu wczoraj okazało się, że pierwsze skrzypce w tym kabarecie grają często "amatorzy-pasjonaci", żywym przykładem jakiego na Salonie jest niejaki unukalhai, czego przykład dał w najdzikszym komentarzu, jaki wyszedł spod jego ręki:

Jest różnica, pomiędzy obserwowanym (mniejsza o to jak) elektronem (energia elektronu), uwikłanym we wszelkiego rodzaju oddziaływania, a elektronem "gołym". Czyli mierzymy, jako wielkość energii, tak naprawdę efekt oddziaływania pól. e-m. Jeśli weźmiemy pod uwagę, ze masa i energia są w świecie cząstek subatomowych łatwo wymienne, to niekoniecznie to , co "mierzymy" dla elektronu jest tym samym (tą samą wartością "energii"), co zmierzylibyśmy dla elektronu "gołego", czyli odartego z wszelkich oddziaływań.

Facet, który w życiu nie przeprowadził żadnego eksperymentu z cząstką elementarną twierdzi, że cząstki te łatwo wymieniają masę i energię (sic!). No i co z takiego weźmiesz. Można tylko zapytać: Czego w nim więcej – amatora, czy pasjonata? I co w nim gorsze, to pierwsze, to drugie, czy wszystko razem.

Najwyższy czas przejść do zasadniczej części tego tekstu, czyli przedstawienia dowodu na to, że eine to kłamca, gdy zarzuca mi obalanie aksjomatu Einsteina.

Ja zawsze twierdziłem, że światło białe naturalne porusza się w każdym ośrodku z charakterystyczną dla siebie prędkością. Jeżeli przez c oznaczymy prędkość poruszania się światła białego naturalnego w próżni, to tak właśnie jest i nic tu do Einsteina.

Co więc ja zakwestionowałem?

1. Światło nie jest falą elektromagnetyczną. Światło jest obiektem fizycznym, a fala elektromagnetyczna to zmyślenie wygenerowane na potrzeby wyjaśnienia sposobu generowania i rozprzestrzeniania się prądu.

2. Światło naturalne nie porusza się z tą samą prędkością co prąd elektryczny. Jest to oczywiste, gdyż natury światła i prądu różnią się między sobą.

3. Nie ma najmniejszych przesłanek, żeby twierdzić, że "maksymalną prędkością rozchodzenia się oddziaływań fizycznych jest prędkość światła w próżni".

Czy moje kwestionowanie "prawd objawionych" było bezpodstawne? Nie, nie i jeszcze raz nie.

Na moim biurku leżał raport z eksperymentu, jaki przeprowadził prof. Bazijew, odkrywca elektrododatniej cząstki elementarnej i autor stosownej teorii Przyrody, oraz artykuł, w którym opisano rezultaty eksperymentu przeprowadzonego przez dwóch szkockich uczonych, jacy zmierzyli prędkość przemieszczania się promieni światła czerwonego i niebieskiego, wydzielonych z wiązki światła naturalnego.

Te dwa dokumenty świadczyły o tym, że aksjomat Einsteina w interpretacji einego i jego klakierów to ewidentna bzdura.

Gdy opublikowałem te dane, to stałem się śmiertelnym wrogiem wszystkich fizykalistów świata, a w szczególności tych, którzy produkowali się w dziale Nauka na Salon24.

Rok później (w 2009 r.) brałem udział w merytorycznym przygotowaniu eksperymentu polegającego na pomiarze prędkości rozprzestrzeniania się wiązek światła monochromatycznego (pewnych wąskich spektrów) w powietrzu atmosferycznym.

Eksperyment ten jednoznacznie potwierdził, że światło nie jest falą elektromagnetyczną, a prędkość c nie jest graniczną prędkością we Wszechświecie.

O przygotowaniach do tego eksperymentu było poinformowane Prezydium Rosyjskiej Akademii Nauk i te wyższe uczelnie Moskwy, o których wiedzieliśmy, że mają warunki do jego przeprowadzenia. Nikt nie wykazał zainteresowania.

Cały sprzęt potrzebny do jego przeprowadzenia został zgromadzony przez prof. Bazijewa. Ekspe4ryment został przeprowadzony w obecności kilkunastoosobowej Komisji.

Rezultaty przeszły najśmielsze oczekiwania. Aksjomat o stałości c prysł jak bańka mydlana.

Od tamtego dnia minęło już 6 lat i nikt nie powtórzył tego eksperymentu, żeby raz i jednoznacznie przekonać się o tym, że żył całe swoje profesjonalne życie w kosmicznej nieświadomości.

Ciekawa była reakcja eine po tym, jak opublikowałem rezultaty tego eksperymentu. Zamiast namówić kolegów specjalizujących się na problemach światła do jego powtórzenia, całą swoją energię skupił na zniszczeniu mnie i prof. Bazijewa. Aktywnie dopomagała jemu w tym sfora miernot, która stale towarzyszy mu na Salonie.

Czekaliśmy do 2011 r., na to, że ktoś powtórzy ten eksperyment ze światłem, ale fizykaliści mają genialną metodę obrony swoich pozycji. Po prostu udają, że tego co niewygodnie nie ma, a tego kto głosi niewygodne dla nich prawdy niszczą wszelkimi dostępnymi sposobami.

W 2011 r., przeprowadziliśmy eksperyment, który falsyfikował nasz eksperyment ze światłem. Sprawdziliśmy prędkość przemieszczanie się prądu elektrycznego po przewodniku.

Wyniki były jednoznaczne. Posiadaliśmy niezaprzeczalne dowody stuletniego kłamstwa o tym, że prąd porusza się z prędkością światła i że jest on falą elektromagnetyczną.

Ale najważniejsze było to, że ustaliliśmy, iż prędkość c nie jest maksymalną prędkością oddziaływania fizycznego we Wszechświecie.

Wyniki te również opublikowałem na swojej stronie. Są one już 4 lata dostępne w przestrzeni publicznej, ale do dzisiejszego dnia nikt niepowtórzył i nie opublikował podobnego eksperymentu.

P.S.:

Wczoraj, jeden z czytelników mojej strony "electrino.pl" zauważył, że jeżeli po kilkuset artykułach na Salonie nie udało mi się dowieść tzw naukowcom słuszności swoich twierdzeń, to raczej już się to nie uda, w każdy razie poprzez słowną argumentację.

Szanowny czytelniku,

Ja nigdy żadnego tzw naukowca nie starałem i nie staram się przekonać do czegokolwiek. Człowiek, albo jest przekonany, gdyż przekonuje go logiczne myślenie, albo jest bucem i nie przekonają go żadne materialne argumenty.

W następnej notce zajmę się analizą tekstów Einsteina z 1905 r. Jestem przekonany, że uda mi się dowieść, iż najważniejszy aksjomat STW brzmi inaczej, niż nam to wciskają fizykaliści.

Homo
O mnie Homo

"Buduję mosty". Przyroda moimi oczyma.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie